Kilka słów do czytelników w Polsce.Wstęp
Tekst ten napisałem jako tzw. "National paper" - referat, który jako przedstawiciel Polski mam odczytać na pierwszym światowym Baduk Seminar w Korei. Seminarium jest organizowane przez uniwersytet Myongji w Seulu, gdzie jest wydział poświęcony grze Go, nazywanej w Korei "Baduk". Tekst jest więc skierowany do Koreańczyków, nieco inaczej pisałbym dla ludzi z Europy. Całość przetłumaczył Marcin Kamiński za co mu bardzo dziękuję.
Esej ten poświęcam ojcu oraz moim mistrzom Baduk. Dlatego zawiera wiele wątków osobistych. Jest zapisem osobistych przeżyć oraz refleksji, które obudziła znajomość gry Baduk, a przede wszystkim ludzi zafascynowanych i związanych z Baduk. Spotkania z tymi ludźmi wywarły największy wpływ na moje życie. Były to spotkania nie tylko z przeciwnikami, których z całej mocy pragnąłem pokonać, aby osiągnąć mistrzostwo. Kontakt z ich osobowością przyczynił się do mojego rozwoju jako gracza i jako człowieka.
Chciałbym przybliżyć wam, których zgromadziła tutaj miłość do Baduk, jak może zrozumieć i zafascynować się grą Baduk człowiek z Europy. Mam nadzieję że pomoże to ważnemu celowi - rozpowszechnić Baduk na świecie, uczynić grą najpopularniejszą, gdyż jest tego warta.
Od dziecka miałem styczność z grami umysłowymi. Szachy jako ukochana gra mojego ojca były głównym tematem rozmów i życia w naszym domu. Ojciec swoje życie całkowicie poświęcił szachom. Od dziecka chłonąłem opowieści o genialnych graczach, wspaniałych zagraniach, ofiarach figur i błyskotliwych kombinacjach prowadzących do zwycięstwa. Jako dziecko pomagałem ustawiać szachy przed grą na turniejach, które ojciec organizował w Gdyni. Z ciekawością słuchałem anegdot o obyczajach i grze wielkich mistrzów, a dzięki ojcu miałem możliwość osobistego poznania wielu z nich. Największe wrażenie zrobił na mnie węgierski arcymistrz Flesch, który zagrał w Gdyni symultanę na ślepo na 25 deskach. Co to znaczy "na ślepo" ? To znaczy, że arcymistrz Flesch siedział tyłem do 25 graczy i kolejno dyktował im odpowiedzi na ich zagrania. Do tego niewątpliwie potrzebna była niezwykła pamięć i wyobraźnia. Ojca pasjonowała rywalizacja genialnego Bobby Fishera z plejadą radzieckich arcymistrzów. O dziwo ich wstrząsające porażki nie martwiły ojca komunisty. Przeciwnie - publicznie zachwycał się stylem zwycięstw Fishera. Był sędzią na meczu Polska-USA i przeprowadził z nim wywiad. W domu Ojciec dniami i nocami rozwiązywał i tworzył szachowe problemy. Publikował je co tydzień w największej gazecie regionu gdańskiego. Moimi kolegami byli przede wszystkim juniorzy z klubu szachowego. Dla mnie było rzeczą naturalną, że jedną z ważniejszych i ciekawych rzeczy jakie człowiek ma do czynienia na tym świecie, jest gra wymagająca myślenia.
Matka dla odmiany uwielbiała brydża i mogłaby oddać wszystko za przyjemność gry w towarzystwie dobrych i sympatycznych partnerów.
Z zapałem grałem więc w szachy i brydża. O dziwo bardziej poszedłem w ślady matki, która dumna była z moich brydżowych sukcesów. Studiowanie niezwykłych zagrań i systemów licytacji mistrzów, a były to czasy sukcesów włoskiego Blue Teamu, dawały dużą przyjemność odkrywania gry na najwyższym poziomie. Radość poznawania, zrozumienia, atmosfera przygody intelektualnej, były treścią każdego dnia. Dla młodego gracza wspinaczka na szczyt, satysfakcja z kolejnych zwycięstw to przeżycia mocno dopingujące do pracy nad sobą. Już wtedy zauważyłem jak wielka role oprócz codziennej rzetelnej pracy odgrywa umiejętność koncentracji oraz opanowania emocji dla dobrej i skutecznej gry na turniejach. Dla brydżysty właśnie walka na turniejach dawała okazję do spotkania i gry przeciwko lepszym i bardziej doświadczonym. Te bezpośrednie spotkania najwięcej mnie nauczyły. Po kilku latach zostałem jednym z najlepszych juniorów i byłem pewien, że moją przyszłością jest gra w brydża na europejskim poziomie. Nie przeczuwałem jakie "trzęsienie ziemi" w moim życiu wywoła spotkanie z pewnym wrogiem komunizmu.
Spotkanie z pierwszym mistrzemSzachy i brydż, gry umysłowe, znane są każdemu w Europie. Każdy jeżeli nie umie grać, to z pewnością próbował grać i często ma okazję obserwować innych grających w te gry. Bez trudu można znaleźć partnerów do gry, w każdym domu jest pudełko szachów lub talia kart. O wiele trudniej jest z Baduk, niewielu wie że jest taka gra i jak wygląda. Zasady na ogół są nieznane, a komplet do gry trudno kupić. Jednak powoli, krok za krokiem do świadomości Europejczyków zaczyna docierać fakt, że istnieje gra trudniejsza od szachów i ciekawsza od brydża.
Dlatego też gdy spotkałem znanego polskiego brydżystę, autora książek o brydżu, jego obietnicę nauczenia mnie gry trudniejszej i ciekawszej od wszystkich które dotąd poznałem potraktowałem sceptycznie i z niedowierzaniem. Ten jednak nie tracił czasu na przekonywanie, posadził mnie za deskę i objaśnił zasady. Moje niedowierzanie jednak tylko wzrosło. Kamienie nie poruszają się? Są jednakowej siły? Ta gra ma być dynamiczna? Trudna? Zaraz pokonam zarozumialca... Mój nauczyciel był jednak cierpliwy. Po kilku grach moje zniechęcenie wzrosło, ale już na skutek własnej bezradności. Po następnych kilku uwierzyłem, że gra jest trudna. W kilku następnych partiach zanotowałem małe sukcesy, a w głowie zapaliło się światło: to niezwykła gra, a ja będę w nią dobrze grał!
Janusz Korwin-Mikke, był z wykształcenia filozofem i matematykiem, z natury duchem niespokojnym i brydżystą znanym z niezwykłych zagrań. Był też jednym z pierwszych ludzi w Polsce potrafiących grać w Baduk. Był także zwolennikiem wolności jednostki ludzkiej i czynnie walczył z systemem panującym wtedy w Polsce. Zawdzięczam mu poznanie Baduk oraz uwolnienie z trujących oparów komunizmu.
Baduk a ludzkie życie - ciąg dalszy | Poznaj zasady Go | Strona główna | Jeśli masz jakieś uwagi, pisz: marcinWYTNIJ_MNIE at go.art.pl |